sobota, 26 czerwca 2021

Challenge: Love me: Part 3

 Więc... Technicznie to WCALE nie była randka! W żadnym stopniu nie była to Randka... Jeanne tylko przypadkiem przyszła z chłopakiem który kiedyś jako wolontariusz spędzał z nią czas, a teraz są parą i spotykają się jako takowa nawet z wiedzą szpitala i błogosławieństwem Rena, właśnie dzisiaj... Po prostu zapomniał o jej telefonie że będzie tego konkretnego dnia kiedy ustalał datę ich wyjazdu, nie zapisał w kalendarzu że zabiera go na cały tydzień i on PRZEDŁUŻYŁ wynajem domku na plaży, a nie wynajął go od razu na sześć dni... 

Przed wyjazdem miał wizytę Jun i Leo. Chłopak poszedł ze swoją siostrą na zakupy, bo dziewczyna za dużo ubrań nie miała w sumie, poszły z dymem... Młodszy Tao przepastnie szukał kubków, okej może pozwolił Miki na trochę ZBYTNIE rozpanoszenie się w jego domu. Poirytowany westchnął i z przyzwyczajenia które powstało od trzeciego dnia dziewczyny w jego apartamencie, takowy dzień był ponad trzy miesiące temu swoją drogą, a dziewczyna dopominała się swojego obiecanego morza od miesiąca, krzyknął.

-Ty niedorobiona myszo w kokardzie, gdzieś Ty te kubki poprzestawiała?!-krzyknął. Odparła mu cisza. Jasne ze Ren nie robił za często herbaty. Zazwyczaj pił mleko, no albo pitne jogurty, wcześniej jedna szklanka zawsze stała na blacie i tyle starczyło, ale wraz z Miki nastała era kubków, kubeczków, szklanek, szklaneczek i przeróżnych innych rzeczy które dodawały uroku mieszkaniu i były zbędne, ale i tak nic nie mówił na ich pojawienie się.

-Ren... Czy ona Ci wiecznie robi herbatę ze nie wiesz gdzie co jest?-rozbawiony głos Jun, która bawiła się z Menem na sofie, przypomniał mu że po raz pierwszy od dawna brązowowłosej nie ma w mieszkaniu. Zaczerwieniony odwrócił się i patrzył na siostrę, czując się znowu jak dzieciak.

-Ona sama ją przynosi! Nie zmuszam jej do tego, nie proszę, po prostu...-zmieszał się widząc znaczący uśmiech kobiety, ale po chwili jego maska zimna i opanowania wróciła, potem złagodniała i z westchnięciem lekko opadł biodrami na blat, jedną ręką złapał łokieć drugiej i dłonią drugiej zakrył oczy.-... Od rana zawsze mam filiżankę kawy i szklankę mleka wraz ze śniadaniem, a jak wracam herbatę i bawarkę....-odparł. Spokój który opanował go na wspomnienia codziennego już gestu sprawił że przypomniał sobie krzątającą się po kuchni rówieśniczkę, podszedł do jednej z zapomnianych przez siebie szafek i wyjął kubek, specjalnie omijając jeden przed nim.

-Czemu nie ten?-zielonowłosa jak zawsze miała wyszukiwacz i radar na najbardziej bezużyteczne gesty i inne takie. Odpowiedziało jej ciche zamknięcie szafki i szelest puszeczki z herbata którą chciała. Uśmiech znowu rozkwitł na jej twarzy, jak by znowu była dzieciakiem.-To jej kubek, prawda?-wstała z Menem i jakimś cudem, nim zwinny, ciągle ćwiczący, młodszy facet zdążył zareagować, otworzyła szafkę i drapła kubek, zwiewając znowu za wyspę. Kubek który trzymała był fioletowy w pomarańczowe i ciemno turkusowe kropki, w czym pomarańczowa miała nieco niebieskiego. Momentalnie poznała ze to raczej nie jest coś co można kupić w byle pepco czy kik'u. Kubek wcale nie miał kropek, a mordki kotków z serialu o którym jej mąż kiedyś jej opowiadał, opisał go i dodał że jego siostra zaczęła pisanie przez takowy, na cześć jednej z niekanonicznych par. Na kubku były mordki ojca oraz syna, byli kotowatymi...-O mój talizmanie, zamówiłeś jej specjalny kubek-powiedziała a Men pacał rączkę od porcelany.

-No i?-Ren udawał że to nic nie znaczyło, ale ten kubek kosztował go więcej nerwów niż podpisywanie jakiejkolwiek umowy dotychczas. Usłyszał jak kubek jest odstawiany, jego syn wydał niezadowolone gaworzenie że zabrano mu coś co Miki kochała, dosłownie popłakała się i zacałowała polik Rena kiedy jej to dał, i poczuł jak dłoń siostry delikatnie ściska jego ramię.

-Ren... co Ty do niej właściwie czujesz?-spytała spokojnie i poważnie, biorąc od niego prosty czerwony kubek z rysunkiem sowy i dmuchając by napój ostygł choć trochę. Kiedy zobaczyła lekko oburzony wyraz twarzy Rena i zmarszczone brwi, zaczęła mówić kiedy tylko drgnęły mu kąciki ust, co oznaczało ze chce odpowiedzieć.-Sypiacie razem i to nie obok siebie-zaczęła.- Twój dom z pustego zdjęcia katalogowego zmienił się w coś co wyraża i Ciebie i ją.-Ren rozejrzał się widząc ze to prawda, pojawiła się półka na książki z literaturą którą lubi, ale i mangami oraz książkami z koncept art, oraz nowele graficzne Miki, poduszki w zimnych tonach, które lubił, rośliny które rosły jak durne przy Miki, różne bibeloty, pojemniki ze słodyczami...- Mieszkacie razem TRZY miesiące, jasne rozumiem że trudno znaleźć mieszkanie, ale bez przesady, ani Ty ani ona nie szukacie, wychowujecie razem dziecko...-mówiła Jun.-Robisz jej personalne prezenty-kiwnęła głowa w stronę nieszczęsnego kubka...

-Nie wiem!-odparł Ren widząc ze po wymownej ciszy, niebieskooka chce kontynuować.-To jest problem... Nie wiem! Nie jest jak z Jeanne, poznaje ją lepiej i lepiej i mam ochotę wyrwać sobie przez to włosy z głowy... Po prostu... nie mam pojęcia Jun...-odparł i usiadł na wysokim stołku kuchennym.-Może będę wiedzieć lepiej po tym wyjeździe....-dodał i spojrzał na nią spokojnie.- To jeden z powodów dla którego jedziemy bez Mena...-złączył ręce i patrzył w podłogę. Lekko mu drżały, starsza Tao w ciszy położyła swoją drobną dłoń na jego rękach i ścisnęła je. Miłość dla obojga z nich była raczej czymś nie do końca znanym, zrozumiałym i jasnym... 

Mimo że kobieta była na nią bardziej otwarta Leo nie miał z nią lekko... Na początku traktowała go jak zło konieczne, ale on się nie poddał i zmiękczał ją, aż w końcu poddała się uczuciu ciepła i bycia potrzebną i kochaną za to jaka jest... Od tamtego momentu marzyła by i jej brat poznał takie uczucie, ale nie miał on szczęścia, a Jun szybko zrozumiała ze pomaganie mu na siłę tylko wszystko pogorszy...Mimo to miała dziwną wiarę że to właśnie Miki rozbije mur wokół serca Rena i da mu swoje, biorąc w zamian jego potłuczone, rozbite, pocięte i pokruszone serduszko, składając je w całość i obdarzając je ciepłem i szczęściem....

czwartek, 24 czerwca 2021

Challenge: Love me: Part 2

 Ren powoli pałał nienawiścią do swojego losu. Jedyne dobro to to że zmienił się po poznaniu Yoh i Men, wszystko inne to splunięcie na niego przez los... Obecnie szedł do domu po pracy.... domu który zamiast poukładanego, luksusowego apartamentu zmienił się w ciepłe miejsce i nienawidził że mu się to podoba. Men już był zdrowy, ale budynek w którym mieszkała Miki spłonął bo jakiś kretyn palił w łóżku i kobieta została u niego. Znalezienie mieszkania w Tokyo było jak próba zapalenia mokrego drewna w deszcz mając jedną zapałkę w przemoczonym pudełku... Finanse nie były problemem... Na domiar złego jego syn chyba zakochał się w Miki. Potrafił godzinami grzecznie siedzieć i słuchać jak nuci lub gada do siebie, co gorsza polubi jakikolwiek gatunek muzyki ta dziewucha słucha...     Chociaż kiedy ze sobą sypiali było łatwiej bo by zniknąć sobie z oczu wystarczyło przejść z pokoju do pokoju, a nie się zbierać, przemywać i zwiewać byle by jako pierwszy... No i codzienne domowe posiłki nie były złe... No i może te rośliny wcale mu aż tak nie przeszkadzały jako zastępstwo pustki w mieszkaniu... no i ten zapach kwiatów albo ciastek... i te poduszki na prawdę były wygodne i pomagały w siedzeniu i relaksie tak jak i te świeczki.... A niech wszystkie diabły ją pochłoną i ten cholerny, poprawny ale dalej cholerny, przesąd że w mieszkaniu kawalera potrzeba kobiecej ręki by stał się prawdziwym domem... Red zaryczał jak ranny niedźwiedź będąc w windzie i spojrzał na zakupy, kiedyś była to ledwo jedna torba, teraz pięć... Miki oczywiście dokładała się do wszystkiego, choć to raczej on powinien jej dopłacać za zajmowanie się domem, dalej wykonywanie zawodu i opiekę nad swoim małym diabłem, podejrzewa że jego syn za nim nie przepada.... Przykleił się do Miki jak mała panda i daje jej zrobić dosłownie wszystko, umyć się, ubrać, grzecznie je to co kobieta mu zrobi...

Wzdychając po raz sześćdziesiąty piąty odkąd wyszedł z samochodu wszedł do domu pachnącego pomarańczami i wanilią. Brązowa czupryna pojawiła się jako pierwsza a potem reszta perfekcyjnego ciała w długiej do kolan z tyłu sukienko koszuli przepiętej paskiem i do tego jeansy do kolan czule otulające jej dolne partie ciała. Miała także fartuch i polik w kremie.

-Witam z powrotem Panie Tao-oznajmiła wesoło kiedy postawił torby na blacie. Men siedział grzecznie w kojcu pełnym pluszaków które dostał od Miki, nie dął mu ich dotknąć.-Dzisiaj wołowina z ryżem, duszona z warzywami w sosie własnym, a na deser lody mleczne- powiedziała mu z uśmiechem, który po chwili zniknął.

-Dziękuję-powiedział Ren odchodząc, a Miki patrzyła za nim jak ostatnia kretynka. Dopiero kiedy poszeł się myć zrozumiał CO się stało. Oto i On.... Ren Tao, głowa dumnego rodu Tao, ucałował jej polik jak by było to codziennością i odszedł jak gdyby nigdy nic.... świetnie, cudownie, wspaniale.... może jeszcze zacznie ją przytulać jak gotuje, albo jak siedzi na kanapie... Moze jeszcze będzie oglądać z nią filmy i tulić się pod kocem, jedząc ten śmieciowy popcorn, który był o dziwo cholernie smaczny kiedy go robiła, może jeszcze zaczną chodzić na rodzinne spacerki nad jezioro, plaże, do parku... Nie, nie, N.I.E... 

Woda zaczęła opadać na jego ciało a on tylko myślał ze nie ma opcji że to się dzieje... Bawienie się w rodzinę mu nie wyszło, miał się poddać i tu boom, jakieś nieogarnięte, brązowowłose istnienie z... błyszczącymi jak klejnoty oczami niczym bursztyn, które tańczyło rano do jakiś piosenek, nucąc je i robiąc śniadanie... Ren nie chciał już się zakochać... Choć w sumie czy on i Jeanne byli zakochani? On po prostu chciał się bardziej zbuntować wujkowi, a ona wyrwać z wyrzutków i zrobić coś niepoprawnego jak to wtedy ujęła, kolejny przykład jego szczęścia... Oboje rano stwierdzili ze ten błąd był wielkości saturna łącznie z jego pierścieniami, a po trzech miesiącach do drzwi puka Jeanne z wieściami...Ślub był potrzebny w sumie cholera wie komu... Rozwód odbył się wręcz od razu po narodzinach Mena i od tamtej pory był sam, potem ją poznał i zaczęli się spotykać na upojne noce.

Oczywiście jego szczęście znowu zaostrzyło kły i stało się to czego się obawiał... zaczął ją lepiej poznawać i stawała się ważna... DLA JEGO SYNA OCZYWISCIE! Woda zakłócała  hałas z uderzeń jego pięści w kabinę, frustracja robiła swoje...Stał tak pod wodą dobre pół godziny, myśląc o swoim życiu i losie.

Kiedy wyszedł w dresowych spodniach i luźnej koszulce, wycierając włosy był świadkiem jak Miki czyta Menowi, naczynia były pozmywane, a dziecko najedzone... Ren podszedł do stołu, usiadł i zaczął spokojnie jeść. Jak zawsze smakowało cudownie. Patrzył na nią, jak usypia jego syna, cierpliwie jak zawsze... Tylko względem niego i białowłosego... No jest jej coś winien w natkę... Przypomniała mu się jedna z rzeczy które lubiła, rzeczy które tak bacznie i skrupulatnie unikał, informacje które starannie zakopywał pod murem Chińskim i sadził na nich trujący bluszcz... 

-Może w weekend pójdziemy na plażę z Menem?-spytał. Kobieta zadrżała na jego słowa, cóż było tu cicho jak w grobie, a on nagle przerwał tą cisze. Powoli się odwróciła, szok i niedowierzanie, ale i radość malowały się na jej twarzy. Szeroki uśmiech rozkwitł, pokazując idealne zęby, a delikatny kolor szminki dodawał tylko uroku temu uśmiechowi.

-Chętnie-odparła wesoło, tuląc dziecko do piersi, w którą bardziej się wtuliło, zapewne by być bliżej serca kobiety.... 

W co Ty się pakujesz, Tao pomyślał Ren nim wrócił do jedzenia posiłku

niedziela, 6 czerwca 2021

Challenge:Love me Part 1

Ren siedział przy stole nad kubkiem z herbatą. Zegar wskazywał godzinę drugą czterdzieści trzy, normalnie spałby od prawie pięciu godzin, ale jego syn miał gorączkę. Dawał sobie rade w wielu sytuacjach związanych z byciem samotnym ojcem, ale teraz nie mógł, nie był chorowitym dzieckiem, nie miał styczności z takimi przypadkami, a jego dziecko było chore po raz pierwszy. Jun i Leo byli w Chinach u jego rodziców, on sam przeniósł się do Tokyo kiedy otworzył firmę, matka Mena była obecnie w sanatorium, dalej lecząc traumę z dzieciństwa, ostała tam wysłana jak chciała pozwolić Marco na zbyt wiele z ich synem, a lekarz już był i powiedział że to nic groźnego... Została mu jedna opcja, której bardzo nie chciał wykorzystywać, ale nie miał zbytnio wyjścia. Miki miała młodszą siostrę, kuzynów i często dorabiała jako niańka, a dzieci jego siostry uwielbiają ją, wiele razy pomagała choćby przy chorym rodzeństwie i kuzynostwie... 

Patrzył na ekranik telefonu z wyświetlonym imieniem i nazwiskiem kobiety. Uważał że to nagły wypadek? Jak najbardziej. Czy miała pracę zdalną i mogła mu pomóc przez co najmniej dwa tygodnie? Tak... Czemu tego jeszcze nie zrobił? Nie z dumy, ten aspekt odrzucił po tym jak ich " bliższe relacje" zaczęły się od faktu upicia, frustracji braku bliższych kontaktów z kimkolwiek, a zwłaszcza z przeciwną płciom, zwłaszcza seksualnych i tego że oboje byli atrakcyjni, z dobrych rodzin i nikt nie miał jak się dowiedzieć, bo Panienka Usami bywała w biurze raz na tydzień złożyć raport, ewentualnie nowy sprzęt lub pomóc w prezentacji... Powstrzymywało go to że byłoby to swoiste przekroczenie pewnej linii, wyjdzie poza teren "friends with benefits", które chyba najlepiej określało ich relację. Nigdy nie byli na randce, nie byli w swoich mieszkaniach, nie zostawiali u siebie, bądź z drugą osobą, swoich rzeczy...  Argument że jego dziecko może trafić do szpitala bez odpowiedniej pomocy przysłonił jednak wszelkie "przeciw" i wybrał numer do kobiety, niechybnie budząc ją, co potwierdził zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.

~~~~~~~~

Środek wiosennej nocy nie był najcieplejszy poza domem, gdzie spała jedynie w damskich bokserkach i topie na rękawki. Chwaliła wszelkie opiekuńcze stworzenia, które sprawiły że uznała wieczór wcześniej za dzień spa. Nie miała czasu na makijaż, ale przynajmniej wyrównała brwi, jej skóra była nawilżona, a włosy, dalej lekko mokre, jedwabiste i pachnące owocami leśnymi. Telefon od Tao o tej godzinie był szokiem, ale większy nastąpił kiedy tłumaczył jej przyczynę takowego. Kiedy na szybko wrzucała do małej torby podróżnej ubrania, bieliznę, kosmetyki i inne mieszczące się w kategorii " mogę bez nich żyć, ale wolę je mieć" rzeczy, myślała że się cieszy że to na nią może liczyć poza rodziną. Oczywiście wiedziała, o tym myślała pakując laptopa i tablety do testowania oraz ubierając się na szybko, że dla chłopaka było to bardzo ciężkie, ona od zawsze łamała linię, bo była zauroczona mężczyzną, nazwanie tego inaczej byłoby przesadą, gdyż dbał by nie poznali się lepiej, ani swoich charakterów, choć swój wpychała mu wręcz w twarz, preferencji, dla tego każdy mały szczegół wywoływał u niej uśmiech, kiedy pili kawę, teoretycznie z ekspresu, ale robiła ją ręcznie, wiedziała że mężczyzna lubi potrójne espresso w wysokiej szklance, gdzie resztę wypełnia się mlekiem, nie słodził, nie zjadłby surowej ryby, dla tego sushi to zły pomysł, ale lubił wołowinę... 

Uderzyła się w poliki kiedy zorientowała się iż znowu śni na jawie. Zabierając jeszcze swój ulubiony kubek oraz portfel i kluczyki do auta zamknęła drzwi niedużego mieszkania na klucz i zbiegając po schodach wskoczyła do auta i jechała pod podany adres, którego wcześniej nie znała. Dojechawszy nawet się nie rozglądała, wbiegła i od razu poszła zająć się synem fioletowo włosego, o którym oczywiście wiedziała, ale wiedziała też że Ren był po rozwodzie, mimo to dalej pomagał żonie. Kiedy mężczyzna poszedł po jej torby ona wyjęła z kieszeni długiego swetra małą fiolkę i dała ją jak syrop dziecku, przez strzykawkę. Dziecko miało momentalnie wyraz ulgi na twarzy i wtuliło się ziewając i patrząc na nią pół przytomnie, dziecko było albinosem, o ile wie po matce, ale wyglądał jak Ren za młodu, a to wie od Jun. Kobieta sama ziewnęła, ale ze nie wiedziała gdzie może iść spać, a dziecko nie spało zaczęła po prostu chodzić z nim na rękach, nucąc " Ashita kuru hi" by go uśpić.  Mieszkanie było apartamentem z jedną ścianą kompletnie z grubego szkła, pokoi było co najmniej dziesięć, w tym ten brzdąc już miał własny i to rozmiarów jej salonu z aneksem kuchennym, ona miała tylko jeden dodatkowy pokój i łazienkę, których tutaj było z pięć i każda dwa razy taka, jak nie cztery czy pięć, jak jej. Salon był połączony z aneksem kuchennym, oddzielanym wielką wyspą, wszystko w szarawych i białych kolorach, granitowe blaty, ciemne szafli. Pokój najbliżej salonu i kuchni miał tabliczkę z napisem "biuro".

-Przepraszam za to.-jej serce prawie wyskoczyło z piersi i rozpaćkało się na szybie kiedy usłyszała głos Rena za sobą.-Wstawię je do jednego z pokoi-powiedział, zapewne o walizkach w swoich dłoniach, i poszedł. Czół się dziwnie... widząc tą doprowadzającą go do szału kobietę w takim świetle... Spokojna, w dresowych spodniach, bluzce z nadrukiem jakiegoś anime, niedbałym koku i ciężkich butach... inną niż kobietę zawsze w eleganckim stroju z lekkim makijażem i nienaganną fryzurą... teraz usypiała jego chorego syna, cicho, spokojnie... Nie potrafił zrozumieć czemu wydawało mu się to takie.... naturalne...

-Mój Panie?-spytał Bason.-Kim jest ta kobieta?-spytał, no tak nigdy nikomu o niej nie opowiadał, Jun wie tylko dzięki Leo, któremu Miki wszystko powiedziała.

-To kobieta z którą sypiam, nic nie zrobi Menowi- odparł i myślał co jeszcze może zrobić. Łóżko miało świeżą pościel, ręczniki były w łazience, może położy jakieś patyczki zapachowe i doniesie koców i poduszek? Tak to dobry pomysł, szybko zabrał się za jego realizację. Końcowo dołożył świeczki zapachowe do pokoju i do łazienki, kilkanaście żeli i szamponów które Jun każe kupić jak przyjeżdża i dołożył jej mini lodówkę z piciem i przekąskami. Miał tego pełno, a ona w środku nocy przyjechała bo poprosił, choć tyle mógł.... chore poczucie że jest coś winien stworzone lata temu przez Asakurę dalej go ścigało, choć jej chętniej się odpłacał niż jemu, była lekko mniej wnerwiająca niż Yoh. Naburmuszenie dziecka znowu było widoczne jak o tym myślał, nie chciał przyznać że ją lubił, choć wiadome że inaczej by z nią nie sypiał...

Wyszedł z pokoju gościnnego po troszkę za długim czasie. Kiedy wchodził chciał się odezwać ale zamilkł. Nie było ich w salonie, wiedział że nie wyszła, ale gdzie poszła. Wszedł do pokoju syna, ale tam poza tysiącem zabawek, łóżeczkiem i wygodnymi fotelami nikogo nie było. Sprawdzał tak pokoje, kiedy w końcu wpadł na nich... Miki spała na jego łóżku, obronnie tuląc jego syna do piersi, dźwięk serca kobiety podobno uspokaja dziecko, wiec to dobrze. Nic nie mówiąc podszedł, przykrył ją i sam się położył, zmęczenie uderzyło go i od razu zasnął