WAŻNE
Popaprał mi się ich wiek z lekka, Tamao ma dalej dwanaście, ale Yoh, Anna i Miki trzynaście na tą chwile historii, bez bicia przyznaję ze zapomniałam że walki szamanów w Tokyo trwały całe dwa lata i to piętnaście lat to na początku drugiej rundy wszyscy mają, kajam się i przepraszam, oczywiście Jun dalej ma siedemnaście, a Leo dziewiętnaście.
***
Miki, jak i młody Asakura, nigdy nie mieli wielu przyjaciół. Oboje wielokrotnie zastanawiali się czy byliby takowymi z sobą nawzajem, Anną i Tami gdyby nie byli zmuszeni by spędzać razem wakacje, mieszkać, uczyć się... Szatyn nazywany był "Dzieckiem Demona", oczywiście Miki nazwano "dziwadłem" bo odizolowała się od świata i innych, tylko ta trójka i jej rodzina, w mniejszym lub większym stopniu, więc kiedy przeczytała ze Yoh był w stanie porzucić przyjaciela przez coś takiego, coś co nie było jego winą, wściekła się i nie słuchała żadnego argumentu który podawała jej Tamao. Mistrz dziewcząt zadowolił się prostym "wybacz, Mistrzu, ale to sprawa przekonań i różnicy w myśleniu" od młodej Mizuki, wolał się nie wtrącać, zwłaszcza że dziewczyna poza ochroną przez demony i inne stwory, miała wielką siłę fizyczną.
Oczywiście wściekłość ciemnej blondynki wywodziła się też z rozmowy telefonicznej, którą odbyła z Leo kilkanaście dni temu, na temat rodziny jego narzeczonej. Oczywiście od zawsze mieli świadomość że rodzina Tao ma... mroczną historię, ale to jak głowa rodu wychowała brata Jun uświadomiło im jak bardzo. Czarnowłosy wysyłał jej sms'y z tym czego się dowiedział, a wesołe informacje to to nie były, albowiem odkrył że nastoletni chłopak z zimną krwią zabił wielkiego chłopa lat ponad dwadzieścia pięć, czyli swojego egzaminatora. Minął tydzień od ich kilkugodzinnej kłótni, w której pierwszym zdaniem Miki było "Pakuj się i wyjedź stamtąd, błagam Cię". Kłótnia skończyła się dopiero w nocy, tym ze Miki roztrzaskała telefon, a rodzina Tao była świadkiem jak Leo rzuca swój z balkonu w swoim pokoju, tamtej nocy Miki spała w jednym futonie z różowowłosą, a jej brat skończył projekty na następny miesiąc, bo pracował gdy się wściekał.
Dochodziła piąta po południu kiedy Tamao zniknęła w swojej sali wróżbiarskich ćwiczeń, a Yohmei gdzieś poszedł. Nieliczne chwile samotności nigdy nie przeszkadzały kolorowo okiej, ale dzisiaj było inaczej, czuła się jak by ją ciągle podkuwano, ciągnięto za włosy czy szczypano. Doprowadziło ją to czegoś czego nie zrobiła chętnie, czyli ćwiczeniu swoich szamańskich mocy. Pozostali uznali to za normę, przecież po to tu byli, zostanie szamanami to jak oddychanie kiedy wchodzi się do tego domu, jednak nikt poza Anną nie potrafił zdzielić Usami do tego stopnia by ćwiczyła swoje zdolności, mimo to dalej udawało jej się tylko wywołać duchy kwiatów i innej roślinności, choć poziom przyzwań był tak silny jak ten na którym jest Yohmei, blondynka dalej ją cisnęła by użyła swoich stróżów, może pora nad tym poćwiczyć... Pierwszym krokiem jaki zrobiła było znalezienie "medium", ale to miała za sobą, zrobiła to po liście Yoh który entuzjastycznie opisał im to wszystko, Tamao wskoczyła dzięki temu na kompletnie inny poziom. Oczywiście starszej dziewczynie zajęło to więcej czasu, wszystko jej nie odpowiadało, aż pewnego dnia obudziła się i przy jaj łóżku, na nocnej szafce, leżały przedmioty w gablotkach, drewnianych pudełkach czy innych wyrafinowanych i przesadzonych przedmiotach na przechowanie. Palpitacja serca jaka przeszła nie minęła puki nie upewniła się sto razy że nic nie było kradzione, oczywiście wszystko było podpisane imionami, jak i parę bez takowych, po prostu na nowe duchy czy coś takiego. Aktualnie Miki zdecydowała się wziąć dwa przedmioty, po jednym dla Antares i Leyli, trzeci duch nic nie zostawił i już dawno wiedziała dla czego, nie chciała się nawet w to zagłębiać.
Przygotowała wszystko jak uważała że jest najlepiej. Mimo że przedmioty leżały po jej lewej, nie śpieszyła się ich użyć, chciała zacząć od podstaw, czyli jedności ducha. Czytanie listu było jednym, ale opis sprawił że chciała to przeżyć, chciała spróbować być szamanką w pełnym znaczeniu i teraz mimo że się bała, że jej dłonie drżały, krople potu spływały po jej twarzy i karku zdecydowała się spróbować. Powoli otworzyła oczy i patrzyła na siedzące przed nią dziewczęta. Posiadaczka uszu siedziała wygodnie na wielkiej pufie, która jej matka przysłała na jedne z urodzin, albo raczej jej sekretarka w jej imieniu, czytała jedną z książek które wysyłała jej starsza siostra, która podróżuje z matką po świecie, także chce być projektantką mody, wiec uczy się, a jednocześnie ma praktyki, Megumi Yoshiko była twórczynią wielu strojów które były w garderobie młodszej Yoshiko, ale tworzyła też sukienki dla Anny i Tami. Drugi duch malował swoje długie, ostre paznokcie niczym kocie, po raz czwarty dzisiaj zmieniała kolor, tak jak i ubranie, teraz miała coś co przypominało ubiur samej Miki, długa do kolan, luźna sukienka sportowa z kapturem, Miki miała ją w ciemnej zieleni, a demonica soczystej czerwieni, ich włosy także były podobnie ułożone, w dzie kitki po bokach, do tego Antares założyła jej małe rogi na opasce, nie że szamanka miała coś przeciw, czerwono oki demon dawno oznajmił że należy do niej, ale i ona do niej. Układ był dziwny i nie zrozumiały, prawda była taka, że czarnowłosa sama nic nie zyskiwała dla siebie, ceną jaką Miki musiała zapłacić za jej moc było bycie z nią, czyli ze będzie jej stróżem, gdzie tu jakikolwiek zysk dla demonicy? Mimo to nigdy nie zadała jej tego pytania, nie ze strachu, czy braku ciekawości, po prostu to nie jej miejsce by pytać.. Własnie dla tego kiedy wstała nie podeszła do bezpiecznej opcji, nie wybrała Lejli, a stanęła przed Antares która skończyła malowanie i piła spokojnie coś przypominającego gęsty sok z ciemnych owoców. Powoli wyciągnęła do niej dłoń i poczuła chłód, ale nie bała się go, nie był nieprzyjemny... Przypominał jej bryzę w letni dzień, ubłaganą i mile widzianą bryzę, z zapachem pięknego morza.
-Miki co Ty.?-spytała niepewnie błękitnooka, ale zrozumiała na tyle szybko by się uśmiechnąć. Nikt z ludzi których wcześniej wybrała nie potrafił się przełamać by to zrobić, zbyt się bali, uważali ją za nieczystą istotę, czasem za narzędzie, ale dla tej młodej dziewczyny to nie miało znaczenia, nie obchodziło jej to, status, siła, wierzenia... obchodziło ją to że Antares powiedziała ze jej pomoże i to ją fascynowało w tej dziewczynie, nawet jak na to dziwne pokolenie, ona była dziwadłem...
-Forma ducha-płynny głos przerwał cisze jak krople wody uderzające o skały w jaskini, jak by odbijały się echem. Leyla zszokowana odłożyła książkę i patrzyła w głębokim szoku, bo Miki nie tylko robi ten pierwszy krok, ale robi go też z groźniejsza opcją. Demonica usłuchała się głosu swojej szamanki, jej ciało otoczyła mgła i po chwili ukazała się jako kulka z rogami, a wokół niej był pierścień z kilkoma gwiazdkami na nim, jej oczy i usta z kłami były wyraźne jak w humanoidalnej wersji, a włosy opadały i rozmywały niedużo za jej buźką, Miki podziwiała ją chwilę, jakby zaczarowana, kąciki jej ust uniosły się delikatnie w niewidoczny prawie uśmiech.-Jedność...-dokończyła zdanie. Jej dłoń ostrożnie przysunęła kulkę do jej piersi, a takowa wchłonęła się w nią. Listy Yoh nie umiały tego opisać, pomijając sam fakt że chłopak był za leniwy by dokładnie opisać to uczucie, nie tylko to, ale każdy duch był inny, a ten którego ona włożyła w swoje ciało był duchem rangi specjalnej. Duchy które sa na ziemi ponad pięćset lat, duchy natury, demony, anioły i tym podobne istoty... Kiedy Antares złączyła się z dziewczyną, takowa poczuła nieograniczony spokój, o dziwo. Orzeźwiający wietrzyk, bryza i zapach który znała od urodzenia, zapach lili, pajęczych, białych, tygrysich... zapach róż, orchidei, mieczyków i wielu innych. Czuła jakby ktoś dotykał jej duszy, brał ją w ręce i prowadził, niusł przez świat, bo faktycznie się poruszała, miała świadomość, słyszała delikatny szum i syczenie ognia, ale był on zimny i mienił się kolorami.
-Hej, spójrz tutaj-to był jej głos, ale za nim był inny, wyraźniejszy, pewniejszy, bardziej niski, chłodny, wyrafinowany... ten który należał do demonicy, dalej miała świadomość, pewnie nie byłoby problemu z przejęciem kontroli nad ciałem z powrotem i dalej byciu w jedności ducha. Kiedy szamanka "uniosła" oczy ujrzała się w lustrze. Duch specjalny powodował ukazanie się charakterystyk które posiadał, jej włosy były wydłużone do kostek, przybrały hebanowy kolor, jedno oko pozostało w kolorze mlecznej czekolady, drugie zaś było brązowo czerwone, jak palony brąz, czyli takie jak jedno z oczu ducha stróża, rogi na opasce wydłużyły się i ułożyły wzdłuż głowy, przy długich, elfich uszach, które zamiast na boki, szły w tył. Z różowych jak maliny ust wystawały kły, a spod sukienki cienki, długi ogon, który dla ułatwienia owinął się wokół jej uda, Sukienka była czerwona w zielone paski, a buty kozakami na grubej podeszwie lekko za kolano... Po raz pierwszy Miki czuła się śliczna... Jej dłoń ruszyła się, tak jak ona tego chciała, i dotknęła tafli lustra, czyli duch pozwalał jej wykonywać ruchy i mieć kontrolę jeśli chciała. Jej paznokcie lekko stuknęły o szklaną powierzchnię, były indygo z ozdobnymi diamencikami na nich, co śmieszniejsze to były prawdziwe diamenty. Uśmiechnęła się i spojrzała na drzwi, nie bała się o kontrolę, o to że nie powinna aż tak ufać demonowi w każdym tego słowa znaczeniu, po prostu chciała iść na zewnątrz. Było już w sumie dość późno. Słońce już zachodziło i niebo przybrało barwy czerwieni, żółci i pomarańczy, wiatr wiał lekko, ale nie czuła zimna.
-Ah! Miki, dziecko drogie, powiedz Tamao by...-usłyszała głos Yohmeia który przerwał wodząc jej wygląd z tyłu, a potem z przodu, bo spojrzała na nich. Wraz z nim była Anna, Yoh i jego stróż. Odkąd ostatnio się widzieli Anna podrosła, wyrosła na przepiękną młoda kobietę, jedwabne miodowe włosy, miękko opadające na boki twarzy i ramiona, sukienka ukazująca delikatne, ale silne ramiona, oraz długie zgrabne nogi i podkreślająca rosnące kobiece kształty, jak zawsze miała czerwona chustę na głowie. Yoh patrzył zaskoczony swoimi oczami jak bursztyn wymieszany z brązem, włosy jak drzewo orzechowe rozchodziły się na wszystkie strony świata, był wyższy niż Miki, choć teraz na pewno nie bo podeszwa była wielka, miał rozpięta koszulę i było widać że Anna zaganiała go do treningów... Jednak ciało zamarło kiedy oczy szamanki i demona padły na stróża chłopaka. Mężczyzna był wielki, wysoki, w lekkim stroju, co nie było za mądre patrząc ze walczył mieczem na porządku dziennym, jakikolwiek pancerz, poza tymi na ramionach, byłby mądrą decyzją. Miał srebrne długie włosy, związane w kucyk, wyraźnie zarysowaną szczękę, czarne oczy obserwowały je dokładnie, jak by nie był pewien czy może im zaufać. Ciało dziewczyny było wręcz sparaliżowane, jej oczy były wręcz puste i ostatnie co słyszała to jak Anna i Yoh krzyczą jej imię.
***
Świat dookoła był o wiele bardziej zielony, żadnych budynków , tylko las i bogactwa natury, owoce, zwierzęta... I wysoka postać o czarno czerwonych włosach i czarnych białkach, miał złote tęczówki i czerwone źrenice, przystojna, delikatna twarz, włosy opadające mu na oczy, sięgające do końca karku.
-Znowu zawrzesz z kimś umowę?-spytał, miał delikatny, płynny głos, bez bicia przyzna że zrobiło jej się lekko ciepło na jego dźwięk
-Co..?-spytała Miki zszokowana, patrzył prosto na nią, co jej zrobi?
-Możliwe-powiedział znajomy dla niej głos, odwróciła się i jej oczy rozszerzyły się w szoku. Wielki korzeń wystawał z ziemi, na nim siedziała w shortach jak bielizna, bluzce odsłaniającej brzuch i płaszczu z płachtami odchodzącymi od kości ogonowej, wyglądające jak skrzydła kruka , włosy sięgały jej za pośladki, a inteligentne oczy w kolorze czerwieni księżyca i błękitnego zimna takowego naturalnego satelity. Miki poznała ją od razu, Antares, ale młodsza? Cóż przynajmniej sądząc po włosach... Rozmawiali przy niej? Nie, nie, nie, nie, oboje jak nic byli demonami, nie pozwoliliby marnemu człekowi słyszeć swoich rozmów... Była z nią połączona... zobaczyła tego ducha... czy to możliwe że była we wspomnieniach czarnowłosej? Rozwiązanie absurdalne, a jednocześnie najbardziej logiczne, mimo wszystko Antares nie była zwykłym duchem, skoro miała wpływ nie tylko na jej wygląd, ale nawet ubranie to spojrzenie w jej wspomnienia przy silnym bodźcu nie brzmi tak absurdalnie jak przy jedności ze zwykłym duchem stuletniej osoby, czy nawet starszej...
-Na prawdę, co z tego masz?-spytał demon wzdychając.
-Zabawę , Diablo-kun -odpowiedziała mu z gracją zeskakując, nie było szelestu, najmniejszego dźwięku nawet kiedy nadepnęła na gałąź.- Chodzimy po tym świecie tyle lat że już mnie to nudzi, a ludzie to miła rozrywka, choćby przez ich chciwość, porywczość, smutek, wściekłość... zazdrość, głód wszystkiego... I krzyki gdy cierpią...-śmiała się kobieta i szła.
-A on co Ci daje?-pytanie sprawiło ze jej rechot i kroki ustały. Białka pociemniały, źrenice były kolorem drugiego oka, a tęczówki wręcz płonęły fioletowym ogniem.
-Nie waż się o nim mówić-warknęła.-Dobrze wiesz CO mi daje.-Miki nie zdążyła zobaczyć jak z trzech metrów odległości od niego, zmieniły się na trzy milimetry, ich nosy stykały się, a ciała napięły, jedno gotowe zaatakować, a drugie się bronić.
-Wierzysz że to on? Dalej w to wierzysz?-mimo ewidentnego...niepokoju, mężczyzna nie poddawał się i kontynuował. Kobieta wypuściła powietrze, a jej oczy wróciły do normy. Odsunęła się i oparła o drzewo, podnosząc jedną nogę i umieszczając obcas, który mógł służyć za broń jak sztylet, na pniu objęła się ramionami i wbiła wzrok w ziemię.
-Kiedy zrobisz to co zrobiłam ja potrafisz to wyczuć... Jesteś demonem pierwotnym, ja przelałam krew tysięcy w zemście, zwróciłam uwagę matki demonów i stałam się jej pupilkiem, kara, błogosławieństwo, przekleństwo, nagroda, nazywaj to jak chcesz, wiem ze to on...-oznajmiła. Miki nic a nic nie rozumiała.
-Domi...-powiedział demon obserwując ją dokładnie... nie... nie ją, obserwował ciemną blondynkę. Dziewczyna zachwiała się i upadła, odsuwając się na czworaka.-Jedno z jej innych imion... da Ci więcej siły... jeśli masz co poświęcić, wezwij i mnie, ale cena będzie duża, nie wzywaj mnie na próżno.-Powiedział, kiedy doczołgała się raczkiem do pobliskiej rzeki, jego białe kły odbijały się w jej przerażonych oczach, pchnął ją, dając jej jednocześnie coś, co odruchowo złapała i trzymała przy klatce piersiowej... Potem czuła jak upada, a dwie pary oczu, obserwują jej upadek z zainteresowaniem.
***
Nie poczuła upadku, jednak poczuła że w coś uderza, coś twardego. Przedmiot wydał dźwięk, chyba upadł, i na jej twarz wylądowała woda, zimna jak by dopiero co roztopiony lód. Kaszląc, bo trochę wleciało w jej nos, i szybko, za szybko, siadając złapała się za głowę, a coś głucho uderzyło o jej kolana. Zalepione żółta mazią, zaspane oczy rozejrzały się po pomieszczeniu. Twardym przedmiotem była metalowa, głęboka miska, teraz pusta, ale patrząc po zaciemnionym śladzie i fakcie że była mokra jak trawa o świcie od rosy, była przed chwilą pełna wody. Była w swoim pokoju, pełnym poduszek slimów, z wielkim biurkiem, które w sumie było blatem w kształcie litery "L" zapełnionym zeszytami, komputerem do grania i grafiki, z wysoką szafką, tuż przy biurku, pomiędzy takowym a oknem, pełna przekąsek, duży regał z książkami i płytami, głównie grami na pc, dwie wielkie pufy, na których wcześniej leżała Leyla, i na koniec, oczywiście poza wielkim łóżkiem zawalonym poduszkami z anime, włącznie z body pillow, duża, długa szafa, wypełniona w sześćdziesięciu procentach. Chwilę zajęło jej rozbudzenie, w końcu spojrzała w dół i zobaczyła śliczną torbę, no w sumie też plecak, na wzór łapacza snów, po bokach bardziej obeznane osoby rozpoznają także symbole voodoo... Moment... skąd to tutaj? czyżby jakimś cudem Diablo dał jej to i wepchnął wraz z jej świadomością z powrotem do realnego świata? Jakim potworem jest że był w stanie to zrobić? Odgoniła takie myśli uderzając się dłońmi w poliki, i to dość mocno, nie, nie, N.I.E. Myślenie o tym doda jej więcej zmartwień i pytań, więc lepiej uznać to za kolejny dowód "jej szczęścia", tak właśnie zrobiwszy wstała z futonu( czemu nie położyli ją w łóżku?), wzięła czysty zestaw ubrań i poszła do osobistej łazienki, jej rodzina płaciła tyle że nawet jak by miała tutaj prywatną łaźnię i tak byłoby to mało, i wzięła długą kąpiel z solami lawendowymi.
Ubrana w koszule z niebieskimi kwiatami oraz spodenki przypominające spódniczkę, zakolanówki z "narysowanymi" gwiazdkami oraz spiętymi w dwa koki włosami, ozdobionymi spinkami ze zwisającymi gwiazdami i księżycem wyszła z pokoju. Koło niej lewitowała kociopodobna duszka, ale po Antares nie było śladu, może wiedziała ze była w jej wspomnieniach? Nieważne, tak czy owak nie ma zamiaru tego rozpamiętywać, przeciwnie, chciała zapomnieć o demonie, ich rozmowie, tym że dostała podarek i imieniu które doda mocy rogatej istocie. Patrząc po pozycji jedynej gwiazdy Układu Słonecznego było już co najmniej południe, musiała być nieprzytomna co najmniej dwanaście godzin jak nie lepiej... Świetnie, tyle zmarnowanego czasu... Wzdychając z poirytowania, nie zwróciła uwagi że właśnie kogoś minęła, uznając że to niewidoczny dla innych duch, albo Tamao, zamierzała iść dalej, jednak zimny i ostry ton przerwał jej wędrówkę w wielki i zły świat.
-Nawet się nie przywitasz?-Anna stała jak rozczarowana matka, z rękoma skrzyżowanymi na piersi i bursztynowymi oczami mierzącymi rówieśniczkę jak by przyłapano ją na paleniu czy obmacywaniu w klasie po zajęciach. Miki zamarła i spojrzała za siebie, nie wzruszona postawą jasnowłosej.
-Anna!-ucieszyła się i przytuliła ją, wręcz czując lekki uśmiech który wpełzł na jej twarz, kiedy wiedziała ze wzrok dziewczyny jej nie przyłapie.-Wieki minęły-ile to minęło?-spytała wesoło.
-Coś koło roku- odparła Anna, no tak, niedawno wysyłali sobie kartki urodzinowe i paczki z prezentami, a teraz znowu się widza. Turniej ciągnął się jak gra w wojnę z trzema taliami, z użyciem jokerów, co nie było aż tak dziwne, Mikihisa kiedyś mówił im że plemię strażników to maksymalnie sto pięćdziesiąt osób z czego koło jednej czwartej może sędziować, a szamanów na świecie jest co najmniej sto tysięcy, nie dużo jak na populację planety, ale różnica w ludziach jest znacząca mimo wszystko...
-Gdzie Yoh?-spytała Miki.-Posłałaś go już na trening?-spytała. Anna zamrugała zaskoczona.
-No tak, nie było ci wyjaśniona... Yoh poszedł do tunelu-powiedziała spokojnie blondynka, ciemniejsza jednak zamarła i patrzyła tępo. Tunel Tartaru był jej zmorą odkąd miała sześć lat, próbowała go przejść, i udało jej się to w rekordowym czasie, po trzech godzinach wyszła w pełni zdrowa, tak jak by wyszła się bawić, w ręku trzymała chiński lampion, który dała jej "śliczna Pani", nawet ona nie rozumie co miała na myśli, takowa podróż nie pomogła jej też w sprawie szamaństwa...
-Od jak dawna?-spytała pusto. Odpowie jej to tez ile spała.
-Od tygodnia... Miki tydzień byłaś nieprzytomna... Do tego... możemy widzieć ta demonicę o której mówiłaś... twoja jedność odblokowała ta możliwość.-to... było wiele informacji na raz. Anna usiadła z Miki nad jednym ze zbiorników wodnych w ogrodzie, zanurzyły stopy w letniej wodzie i rozmawiały. Tamao od dwóch dni była zamknięta w swoim studiu, inni byli jak na szpilkach, czyli ona i duch stróż Yoh, Amidamaru, ten który wywołał jej omdlenie. Dziewczyna w czarnej sukience dla zabicia ich czasu mówiła o Tokyo, szkole i wszystkim co się wydarzyło, dając Miki ukojenie na wieść o zmianie zachowania, które wywołali w Jun. Tamao pojawiała się od czasu do czasu, ale głównie siedziała i ćwiczyła, Miki gotowała i zajmowała się posiadłością, razem z Anną, która pomagała z nudów. Chwilę zajęło by Antares się znowu pojawiła, ale kiedy to zrobiła nic nie mówiła, jedynie kiedy była sama ze swoją szamanką odzywała się pojedynczymi zdaniami i zerkała na leżący na parapecie plecako-torbę od demona z jej wspomnień. Czas leciał i nim się zorientowały minął im tak tydzień.
Dzisiaj na obiad miała być ryba która złapały w rzece płynącej niedaleko posiadłości, w lesie, Miki przyrządzała ją, a Anna kroiła warzywa do naczynia żaroodpornego , kiedy ciche granie radia przerwał Amidamaru przenikający do kuchni przez ścianę.
-Anno, Miki! Tamao atakuje Mortiego i Ryo!-krzyknął, oczy dziewcząt padły na niego. Bursztynooka z poirytowaniem wbiła nóż w deskę, przeklinając, oczywiście umiarkowanie, pod nosem, a Miki mrugała zszokowana, nożyk wypadł z jej dłoni i niedowierzanie było wypisane na jej twarzy. Tamao? Zaatakowała? Ta Tamao? Różowowłosa owieczka o złotym sercu? Nim zdążyła się otrząsnąć była ciągnięta za ramię przez wściekłą Kyoyamę, a za nimi leciał spanikowany duch stróż słuchawkowego szamana...
..................
Mam nadzieję że taki LUUUUUUUUUUUUUUŹNO powiązany z fabułą serialu/mangi rozdział tez się spodoba, będzie ich w sumie kilka, jak nie kilkanaście.
Chyba najlepiej napisany stylistycznie rozdział jaki u cb czytałam. Może mało akcji, ale relacje pomiędzy dziewczynami oraz miki i jej bratem świetnie zarysowane. Zastanawia mnie co to za tajemniczy duch, myślałam że ma ich tylko dwa? Tak czy inaczej dobra robota!
OdpowiedzUsuń