niedziela, 11 kwietnia 2021

PIER-1

Słońce świeciło od zaledwie godziny, rzadkie powietrze, do którego po dwunastu latach była już przyzwyczajona, wypełniało płuca. Szum wody dookoła, zimno na jej skórze, zapach jeziora, lasu gór, który znała jako zapach bezpieczeństwa. Wiedziała że zwierzęta przyszły się napić, ignorując ją kompletnie, nawet kiedy głęboko oddychała.

Szum wodospadu, który pomagał je dzień w dzień od ponad dekady, pod którym siedziała w piżamie składającej się z dresowych spodni i luźnego podkoszulka z czaszką otoczoną kwiatami z motylem na czole, nie przynosił jednak pożądanego efektu spokoju, pustki w głowie oraz relaksu mięśni.

Dziewczyna była niska, miała łagodne rysy twarzy, jedynie jej uszy były bardziej szpiczaste niż okrągłe, zdobiły je kolczyki, pięć w lewym i trzy w prawym. Włosy przyklejone do czoła, policzków, szyi były w kolorze ciemnego blond i lekko unosiły się na wodzie, były dość długie, zapewne za połowę jej pleców. Jej oczy były podkrążone, z cieniami pod nimi były zamknięte i osłonięte gęstymi, długimi rzęsami z których skapywały krople wody. Pełne, zaróżowione usta drżały z zimna, chyba siedziała już za długo, ale ewidentnie to ignorowała. Była lekko puszysta, z wyraźnymi krągłościami. Jej paznokcie u rąk, które spoczywały na jej kolanach były ozdobione lekko zdartym już lakierem indygo.

-Miki!-usłyszała znajomy jej głos i otworzyła oczy, ukazując światu piękny fiolet fiołków z kilkoma błękitnymi jak lód przebłyskami, oraz brązu czekolady z przebłyskami popiołu brązu niczym róż, dziewczyna cierpiała na heterochromie, która była efektem pewnego incydentu, mającego miejsce gdy kończyła dwa lata. Głos był łagodny i nieśmiały, bardzo dziewczęcy, działał na nią niejako uspokajająco, należał do wysokiej dziewczyny o krótkich, pudrowo różowych włosach sięgających lekko za kark, ewidentnie nie słuchały się szczotki bo końcówki odchodziły w każda możliwą część świata, zmierzała ona do niej w swoim zwyczajnym stroju, białej bluzce, tym razem z malunkiem kwiatu wiśni, wykonanym przez ciemnowłosą, oraz granitowych jeansach, niosła też ręcznik. Dziewczyny znały się odkąd różowowłosa pojawiła się w świątyni, właścicielka różnokolorowych oczu była tam wtedy już od dwóch lat, ich znajomość nie zaczęła się zbyt kolorowo, jednak jako że były jedynymi mieszkankami wielkiego domu, poza wnukiem właścicieli, koniec końców zaprzyjaźniły się.

-O co chodzi Tamao?-spytała ją Miki, patrząc na fakt że zareagowała na imię. Różowo oka momentalnie poczerwieniała i odwróciła się, wyciągając do niej rękę z puchatym, wielkim, szarym ręcznikiem. Ciemnowłosa dalej była pod wrażeniem że przylepione do jej ciała, mokre od wody, ubrania dalej onieśmielają młodszą, choć po wzroście patrząc nie było to takie oczywiste, dziewczynę. Niższa nie miała najmniejszego problemu że ta widzi ją prawie nagą, może to kwestia przyzwyczajenia że razem się kąpały, licznych wypadów na plażę czy basen, które fundowali matka, Yoshiko Yuno, ojciec, Mizuki Maksym, przez to że żadne z rodziców nie chciało ustąpić z nazwiskiem ich potomstwo miało oba, ale w innej kolejności zależnie jak chcieli. Mizuki-Yoshiko Usagi Aiko Mikeyla, tak brzmiało jej pełne imię Nazwisko ojca, matki, drugie, trzecie i pierwsze imię, które było skracane do Miki, czyli prawdziwego imienia obecnej głowy rodziny Asakura, obecnie znanego jako Mikihisa.

-A...anna wysłała nam list, już jest w T...t...tokyo i spotkała się z Yoh...-mówiła kiedy Usagi wzięła ręczniki i opatuliła się nim.-T...trochę przeczytałam-odpowiedziała na uniesioną brew mokrej dziewczyny.-N...no i śniadanie prawie gotowe, mistrz i mistrzyni wyjechali do pobliskiego miasteczka, jesteśmy tylko my...-dodała poprawiając włosy i patrząc w bok jeszcze bardziej, uśmiech był ewidentnie udawany. Anna Kyoyama dołączyła do grupy jako ostatnia, była smukłą, wyższą od Yoshiko, miodową blondynką o bursztynowych, delikatnych oczach, smukłych rysach twarzy... prosto mówiąc była piękna. Obie blondynki dzieliły nienawiść do ludzi i dużą siłę, choć skrajnie różną w tym samym czasie. Tamao miała wtedy osiem lat, a one po dziesięć, wtedy też dowiedziały się ze Yoh poślubi młodą Kyoyamę, która była naturalnie uzdolnioną itako. Kolorowo oka nie przejęła się, w przeciwieństwie do Tamao, która lekko się załamała. Ciemna blondynka nigdy nie mogła zrozumieć uczuć różowej, dla niej Yoh, jak i jego kuzynka która wyjechała w wieku 6 lat, także Anna, nazywana także Darą, stali się jak rodzeństwo, młodsza dziewczynka także. Fakt faktem, z biegiem lat Miki zauważyła ze Yoh jest przystojnym chłopakiem, nie miał najgorszej osobowości, był miły, wyrozumiały i zabawny, ale nie ciągnęło jej do niego, może miała po prostu inny gust. Właśnie dla tego, a przynajmniej według niej, Anna była dla niej najmilsza, no chyba że wpadała Dara, wtedy to dla niej, w każdym wypadku Tamao nie miała z nią łatwo, zwłaszcza że każdy wiedział że Yoh też miał małe zauroczenie na najmłodszą mieszkankę rezydencji... gdyby nie pewien incydent z udziałem ciemnowłosej blondynki byłoby gorzej...

-Okej -powiedziała-  Idę się umyć i ubrać-dodała Miki i poszła przed różowa, która jak zawsze mogła poczuć powiew chwilę po tym jak Usagi przeszła parę kroków. 

Młodsza dziewczyna zawsze będzie pamiętać słowa które wbito jej do głowy gdy przyszła do tego domu. "Tamao, ta dziewczyna jest otoczona przez specjalne duchy, które nie pokażą się jeśli nie chcą, są bardzo niebezpieczne, więc uważaj". Usami, jak dzieci z rezydencji nazywały Miki przez wzgląd na jej drugie imię, została oddana pod opiekę Asakórów by zapanować nad duchami które były z nią od urodzenia, nazwanie obecnego stanu stabilnym było najlepsze, ale kolorowo oka nie chciała spróbować szamaństwa, mimo że miała naturalny talent, większy nawet od talentu Anny, albo raczej duchy ją z jakiegoś dziwnego powodu obdarowywały swoimi błogosławieństwami.  Nikt nigdy nie mógł jej skrzywdzić, nawet natura unikała krzywdzenia jej, w życiu nawet komar jej nie ugryzł. Czasem przyłapują ją, kiedy z kimś rozmawia, Ponchi i Konchi też trzymają się z dala, inni jej unikali... Przed dołączeniem jasnej blondynki nie rozmawiały za dużo, po tym jak została przedstawiona Yoh i dowiedziała się o wzajemnych uczuciach jego i Tamao, Miki uratowała ją przed gniewem Anny, niszcząc wielkiego demona staniem przed różowowłosą... Wtedy Tamao ujrzała jednego z duchów, jeden jedyny raz. Postać którą ujrzała miała blada jak śnieg skórę, była szczupła, umięśniona, także miała heterohromię z niebieskim i blado czerwonym okiem, pełnymi, różowymi jak skóra brzoskwini ustami i czarnymi włosami, jak słynny heban u Królewny Śnieżki....  długie paznokcie pomalowane na złoto, kły wystające z ust od dołu i góry szczęki... Demon wydał przeraźliwy pisk i zniknął przed bladoskóra istota i jej szamanką... Miki wtedy podeszła do Anny i uderzyła ją w twarz, mówiąc by się ogarnęła. Prawda była taka że po tym wydarzeniu obie zbyt się bały by zacząć jakąkolwiek rozmowę, a po kilku tygodniach uczucia Yoh względem Tamao osłabły. Incydent nigdy nie wykroczył poza ich grono, nie dla tego ze chciały ją kryć, nie dla tego że nie chciały wpaść w kłopoty, jasne że się bały.... ale ta postać po prostu odjęła im głos, nie mogły o tym mówić, nie chciały... od tamtego dnia jednak miały pewną chęć... chciały zobaczyć każdego ducha który był przy Miki...

Yohmei jak zawsze zadzwonił spytać je o postępy w treningu, Tamao zdała raport bawiąc się kablem. Wiedziała ze powinna zrobić znacznie większe postępy, ale wiedziała też że oczekiwali tego samego od drugiej mieszkanki, tylko ze takowa zlewała ich pytania, mówiąc że to jej życie i nic im do tego, mimo że nie do końca było to prawdą. Matka młodej kobiety żądała by ją "naprawili", a jej ojciec by dali jej iść własnym tempem .  Rozmowa skończyła się na "pracujcie ciężko" od mistrza i różowooka odłożyła słuchawkę. Stół nie był zapełniony tak jak zazwyczaj, obie dziewczyny nie potrzebowały dużego śniadania, w przeciwieństwie do Anny, więc na stole stały talerze z tostami, jajkiem i bekonem z indyka, przy porcji różowej była gorąca herbata, Miki natomiast wolała kawę z taką ilością mleka że takowa stawała się zimna, jednak nigdy nie robiła jej sama, a "gospodyni" nawet nie wiedziała skąd ona ma litrowy kubek w króliki, kiedyś ją o to spytała i powiedziała że jeden z duchów tego domu to robi, ale jedyny jakiego znała wyjechał razem z kuzynką Yoh dość dawno temu... Kręcąc tylko głową by odrzucić myśli o kolejnym, potężnym jak jasna ciasna, duchu rodziny Asakurów, Tamao usiadła na przeciwko pustego miejsca po prawo od Miki.

-Co Anna pisze?-spytała ciemnowłosa blondynka po przegryzieniu kawałka tosta, który odgryzła, jak zawsze, bardzo agresywnie. Tamao zaskoczona nagłym dźwiękiem jej głosu prawie polała się herbatą. Głos, który znała ponad połowę życia, należący do Mizuki był... niepokojący, spokojny, cichy a zarazem tak dziwnie głośny że nie można było go zignorować. Jeśli nazwać głos Anny sztormowym, to głos kolorowo okiej był jak piorun z jasnego nieba trafiający w jezioro, znajdujące się w kanionie, rozprowadzony echem. Czasem, kiedy ma bardzo dobry chumor, brzmi on jednak jak głos wesołego chochlika leśnego, kiedy to się dzieje, każdego ranka można słyszeć jej śpiew, ale nie o dziewiątej, czy dziesiątej, od piątej trzydzieści do siódmej rano, mimo że chcieli, nigdy nie umieli się denerwować, zwłaszcza ze ich doskonała znajomość angielskiego to jej zasługa.

-Cóż... Y...yoh ma na prawdę silnego stróża! I zaprzyjaźnił się już z kimś!-rozentuzjazmowała się Tamao na chwilę, opowiadając o Amidamaru, Mosuke, Mortim i potem się zacięła, uśmiech zniknął z jej ust, a dłonie zacisnęły się na materiale koszulki na jej klatce piersiowej. Miki nie pośpieszała jej, po prostu napiła się kawy, patrząc wyczekująco, aż kontynuuje z własnej woli. -Ktoś... zaatakował Yoh i wylądował w szpitalu-dokończyła patrząc pusto w talerz. Reakcja jakiej oczekiwała na taką wiadomość, nie nadeszła, starsza dziewczyna dalej spokojnie piła mleczny już płyn. -N...nie słyszałaś?-zdziwiła się, okej to co przewidziała rzeczywiście było drastyczne, ale oczekiwała... czegoś, a na pewno nie spokojnego jedzenia jajek przez dziewczynę na przeciwko.

-Słyszałam Tamao-oznajmiła Miki i napiła się ponownie, spojrzała na nią i westchnęła, jakby poirytowana ze musi o tym mówić...-Posłuchaj... Yoh pochodzi z klanu Asakurów, wywodzącego się od wielkiego Hao Asakury, Onmyōdō, który zyskał władzę nad żywiołami, a jego uczniowie zyskali rozgłos jako szamani...-wzrok dwu kolorowych oczu skierował się na szczyt stołu i chwilę tam pozostał, kiedy zrobiła przerwę na kawałek tosta.- To było oczywiste że to się stanie-dodała wracając do patrzenia na jej rozmówczynię.-Ludzie chcą skasować najgroźniejsza konkurencje, ponieważ nie ma na to żadnego zakazu, chcą przewagi, może ducha przeciwnika, jest tyle powodów że nie chce mi się ich wszystkich wymieniać-Miki odłożyła pusty kubek, na talerz, który też nie miał już nic na swojej powierzchni.- Idę potrenować-oznajmiła wstając i idąc pozmywać po sobie. Sama już różowa dziewczyna patrzyła za nią zaskoczona zimnem w jej głosie, gdyby jej nie znała, pomyślałaby że jest bez serca... właśnie, gdyby jej nie znała... Tamao lekko się uśmiechnęła i zaczęła jeść na spokojnie, kiedy usłyszała uderzenia w worek treningowy w ogrodzie przy jednej z sadzawek.

***

Listy od Anny przychodziły prawie codziennie, opowiadały o Ryo, znanym jako Ryo drewnianego miecza, chuligana z okolicy, który wyglądem przypominał Elvisa i był bardzo wysoki jak na siedemnastolatka, Tokageroh, ducha który go opętał Ryo, a Yoh pokonał go swoją dobrocią serca, oczywiście Miki i Anna ochrzaniły go na perłowo ze szlaczkiem , Jun Tao, doshi ,siostrą Tao Rena, który posłał Yoh do szpitala i jej stróża, gwiazdy kina i kung fu,Lee Pyronie( na te imiona Miki dziwnie zareagowała), Horo Horo, niebieskowłosego miłośnika drobiażdżków , jego siostrze, walce z przedstawicielem rady, Ginny Tao, kuzynkę Jun i Rena, także doshi, pierwszej walce, właśnie z niebieskowłosym szamanem, który posługiwał się lodem... Ostatni list był bardzo niepokojący, Tamao wtuliła się w Miki i drżała, ciężko oddychając, mając atak paniki, pięść ciemnej blondynki zaciskała się na jej bluzce, tak że knykcie jej zbielały, a paznokcie przebiły skórę i zostawiły niewielkie, krwawe ślady na białym materiale. Druga walka którą stoczył Yoh, nie była bolesna tylko fizycznie, ale i była torturą psychiczną. Johann Faust VIII, porwał Mortiego i torturował go na oczach Yoh, ten w walce zniszczył nogi ukochanej szamana, która była jego duchem, w zemście, mimo skończonej walki Faust chciał zabić Yoh, gdyby nie Ren, słuchawkowy szaman już by nie żył... Konsekwencjami tego było odprawienie Manty z kwitkiem, jako zerwanie przyjaźni z argumentem "przegrałem przez Ciebie", kiedy dziewczyny to czytały Anna i Yoh jechali tutaj.

Przetrawienie tej informacji zajęło dziewczętom dobrą godzinę... Różowowłosa poszła gotować, bo to robiła kiedy była zdenerwowana, ale Miki zamknęła się w pokoju. Tao Jun... miki znała to imię za dobrze... dziewczyna była śliczna jak porcelanowa lalka, z oczami jak fioletowo-niebieskie guziczki, zawsze dziwnie smutne, zielone jak świeże wodorosty widziane przez czystą wodę włosy, cera gładka i blada, przyjazny, ale niepokojący uśmiech... taka była na zdjęciach, które brat Miki jej przysyłał... Leonard Yoshiko-Mizuki  był dziewiętnastoletnim chłopakiem, szamanem doshi oraz pełnomocnik*, odkąd miał jedenaście lat wychowywał się u rodziny Tao, by lepiej poznać swoją narzeczoną i skończyło się to zakochaniem z jego strony, ale nie wiadomo co czuje Jun, oczywiście odrzucił motto Chińskiego Rodu, ale zapewniał im stały dochodu i był już zarządcą firmy graficznej, utalentowany, inteligentny, po prostu ideał... Wysoki, dobrze zbudowany, wyraźne, ale nie ostre rysy twarzy, wyraźne usta niebieskie jak ocean oczy, z białymi przebłyskami przypominały kołyszące się spokojnie fale uderzające o ląd i tworzące pianę morską, a czasem przypominały topniejący w słońcu lód, były to chwile kiedy był poirytowany, lub wściekły, włosy w kolorze kruczego indygo nachodziły mi na twarz, ale nie sięgały za kark, zawsze rozczochrane,. ale kiedy zapinał je spinką na bok, lub do góry był jeszcze przystojniejszy, miał kolczyk w brwi, trzy kółka na górze lewego ucha i jedno na prawym i jeden w języku, co prawda nosił okulary, ale był tym typem któremu dodaje to uroku jak specjalny item siły w grze, nad którymi często pracował... do tego był fotografem i interesował się wspinaczką, idealny syn i przyszły mąż...jako jedyny pisał i rozmawiał z ciemną blondynką regularnie, ich ojciec czasem ich odwiedzał.

Miki patrzyła na zdjęcie Jun i jej brata ,l które wykonał przy pomocy swojego aparatu i przycisku. Byli na wycieczce w akwarium. Woda, roślinność morska, ryby i słońce przebijajace się przez ciecz i szkło podkreślały piękno dziewczyny i to jak chłopak był przystojny, uśmiechała się lekko zakłopotana, ale wyraźnie szczęśliwa... Ona i jej brat mieliby zaatakować Yoh? Posłać go do szpitala, narobić tyle problemów?

-Czemu nie chcesz w to wierzyć?-czarne włosy załaskotały dłoń Usagi, kiedy jeden z duchów się odezwał. Był to ten którego Tamao kiedyś widziała, jak zawsze zaczęły z nią rozmawiać gdy była sama, duch często zmieniał swój strój, dzisiaj miał bordową jak krew zmieszana z ziemią suknię do połowy uda, z pończochami i szpilkami, takimi że obcasem mogłaby zabić albo zrobić dziurę w nodze gdyby stanęła komuś na takowej.

-Daj jej spokój...-odezwał się inny duch odciągający czarnowłosego natręta za ogon od szamanki. Ten duch był drobny, miał lekko ciemną skórę, jak by pochodziła z rejonów Hiszpanii czy Egiptu, a przynajmniej tak kojarzyło się Miki,  miała pastelowo niebieskie, wpadające delikatnie w srebro włosy z pastelowo fioletowymi końcami i prześwitami. Oczy takowej potrafiły zmieniać kolor, zależnie jak padało na nie światło, przeważnie były one jak dwa szafiry na dnie czystego jak łza strumyka, czasem fioletowe jak fiołki, niekiedy bursztynowe, czasem jak szmaragdy, niekiedy jak rubiny...jej oczy mogłyby robić za wystawę kamieni szlachetnych. Miała długie, spiczaste uczy ozdobione kolczykami ze złota i klejnotów, miała je także w nosie i na języku, na szyi coś co dzisiaj nazywamy chockerami, ale znowu ze złota, pierścionki, bransoletki, miała długą, za duża bluzę, shorty, pod bluzą miała opiętą koszulkę z dekoltem i buty na koturnie do kolan w stylu steampunk, wokół jej tali owinięty był bat, który oryginalnie był jej długim, puszystym ogonem, była piękna... o dziwo miała makijarz, rzęsy długie i gęste, oczy zawsze lekko pomalowane cieniem, dzisiaj bladym fioletem i usta pomalowane brzoskwiniowym błyszczykiem w kolorze perłowego korala. 

Czarnowłosa nosiła imię Antares**, ciemnoskóra piękność natomiast Leyla***. Zaczęły się oczywiście kłócić, Miki była już przyzwyczajona, robiły to odkąd pamięta. Jednak teraz patrzyła na trzeciego ducha, którego poznała tutaj, jak zawsze patrzył w okno, jakby wypatrywał gwiazd, mimo że do czasu aż będą widoczne jeszcze parę godzin. Zebrawszy się w sobie, Miki wzięła telefon, wystukała numer i czekała aż rozmówca odbierze. Po dwóch sygnałach w końcu odebrał.

-Halo?-głos był spokojny, idealnie wpasowując się w spokojną, czasem zimną i ciężką, zadziorną, osobowość właściciela, czyli Leo, narzeczonego młodej Tao i jej ukochanego brata... Serce Aiko zabiło mocniej i uśmiech wpełzł jej na twarz i nie chciał zniknąć, nikt z rodziny nie był jak Leo, dla tego zakuło ją w sercu kiedy zaczęła mówić i wiedziała że w końcu będzie musiała zadać pytania w stylu "czy to prawda że..."

-Hej...Leo-zaczęła lekko drżącym głosem, krążąc powoli po pokoju, cicho szepcząc do słuchawki, rozpoczynając kilku godzinną rozmowę...

*Szaman Pełnomocnik- Tym typem szamana nazwano Peyote Diaz, który pojawił się w 37 odcinku anime(2001) i 78 chapterze mangi

**Antares- najjaśniejsza gwiazda w układzie Skorpiona

***Leyla-Po arabsku oznacza "noc".


1 komentarz:

  1. Jej zaczyna się ciekawie, szczególnie jestem ciekawa historii Jun i Leo. Also kinda shipuje Tamao z Miki? Jakby wiem że Ren jest sexi i wgl Ale... widzę tu potencjał XD

    OdpowiedzUsuń