czwartek, 27 maja 2021

Pier 3

Las zawsze sprawiał że Miki przechodziły dreszcze, choć kiedy Anna ciągnęła ją jak pudelka na smyczy nie miała czasu się przestraszyć gałęzi. Po drodze dowiedziała się też że Leyla także jest widoczna dla wszystkich i teraz Anna i Amidamaru mogli widzieć jak lewituje beztrosko za mną. 

Wypadliśmy z lasu na polanę za świątynią... Scena przedstawiała leżącą podróbkę Presleya z pijaną toczącą się z ust i kwiatami w dłoni, Tamao z kontrolą ducha stworzoną z Conchim, a Ponchi w swoich genitaliach trzymał niziutką osobę o miodowo brązowych włosach i czarnych oczach. Mizuki łatwo zrozumiała że nawet kiedy ona i Tamao były razem, przez pół roku, ale zawsze, ta nigdy nie przestała kochać Yoh, co mimo wszystko było tylko jednym z powodów rozpadu tego związku. 

-Wystarczy!-głos Anny uderzył we wszystkich jak piorun w bezchmurny dzień. Wzrok wszystkich, żywych i martwych, spoczął na jej poirytowanej twarzy. Szop i Lis schowały się za Tamao, a Miki łapiąc oddech położyła rękę na ramieniu Anny, która strząsnęła takową. Dwukolorowo oka wywróciła takowymi oczkami i podeszła do chłopaka.

-Wszystko w porządku?-spytała podając mu dłoń.

-Poza obrzydzeniem i chęcią wymycia się w żelu antybakteryjnym to żyję-powiedział chłopak, czym rozbawił ciemną blondynkę. Pomogła mu wstać i patrzyła jak się otrzepuje. Spojrzała potem na mówiąca o swojej wizji Tami i zaczęła masować skronie z ręką na biodrze.

-Który wpadł na ten genialny pomysł?-postawa Anny przed szopem i lisem mówiła jedynie że ma ona opracowane co najmniej czternaście metod tortur na tą sekundę i kilka się tworzy.Kiedy żaden się nie odezwał wzięła oddech.-Ponchi, podejdź-kiedy duch to zrobił rozległ się bolesny pisk ranionego zwierzęcia, bo drewniak Anny znajdował się na jego jądrach, gniotąc je na płasko. Tamao przerażona zasłaniała twarz od nosa w dół szkicownikiem z tabliczką, Amidamaru jakimś cudem zbladł bardziej, Leyla piłowała paznokcie, niski chłopak zasłonił swoje okolice splotu słonecznego z bolesnym wyrazem twarzy, a Miki patrzyła niewzruszona, no se zasłużył...-Conchi..?-spytała Anna miażdżąc dalej Ponchiego.

-No... chcieliśmy się trochę rozruszać, siedzimy tylko i siedzimy bo Tamao ciągle wróżby ćwiczy...-wymamrotał.

-Udon z lisa jest podobno pycha-powiedziała Miki wzdychając i patrząc ostro. Lis i Tamao objęli się nawzajem, rozumiejąc że nawet ona nie jest po ich stroni i znikąd pomocy.

-Tamao, Mikeyla poznajcie Oyamade Mante, przyjaciela Yoh-powiedziała Anna w końcu dając szopowi ulgę.-Morty to jest Tamamura Tamao, uczennica Asakurów, a to Mikeyla Mizuki, nazywamy ją Miki, także uczennica, ale innego kalibru, Asakurów.-jak zwykle Anna wzięła na siebie, według niej zbędne, formalności. Wszyscy się przywitali.-A ten leżący to Umemiya Ryunosuke, Ryo-dodała kiedy mężczyzna się podnosił.

Powolny spacer w kierunku tunelu Tartaru był czymś dziwnym... Nie ze względu samego celu, była tam z pięć razy i zawsze wychodziła. Po prostu dziwne było iść z kimś więcej niż Tamao i Anna. Wysoki mężczyzna opowiadał głośno co porabiał kiedy go nie widzieli, a Morty szedł nic nie mówiąc za grupą. Dziewczyna zwolniła i szła jego tempem, zauważył ją dopiero po chwili.

-Pewnie Yoh opowiadał jak przeze mnie przegrał...-powiedział niepewnie.

-Pisał o Tobie-przyznała Miki.-Ale nie że przez Ciebie przegrał, a że ma pierwszego przyjaciela poza tym domem... Wiesz że prawdopodobnie nigdy bym się z nim nie przyjaźniła gdyby nie ten sam adres?-spojrzała na niego, a ten wyraził zainteresowanie.-Moja matka twierdzi że przynoszę pecha i dla tego mnie tutaj odesłała... Byłam dzieckiem i nie chciałam nikogo dobijać, wiec odsuwałam się od wszystkich... Yoh jako jedyny ignorował to i mimo wszystko siadał obok, rozmawiał ze mną i dzielił się swoją muzyką... Potem doszła Tamao i Anna... Nie nazwałabym nas idealną paczką, ale ... wszyscy skoczylibyśmy za sobą w ogień... jednak jak by spojrzeć z boku było to wręcz wymuszone tym ze razem mieszkamy... Ty wybrałeś jego, a on Ciebie, dam sobie głowę uciąć że gdyby mógł rzuciłby turniej w diabły gdyby tylko oznaczało to Twoje bezpieczeństwo-Miki nie mówiła nigdy dużo... Chłopak jednak tego nie wiedział, jednak uśmiechnął się, ufał jej słowom skoro znała go tak długo. Tamao przez ułamek sekundy mogła zobaczyć delikatny uśmiech u Anny.

-Miki-dono ma racę-Amidamaru wyskoczył jak diabeł z pudełka, co sprawiło że Morty lekko się zachwiał.

-Nie wtrącaj się w rozmowy ludzi Samuraju-Leyla zmroziła go na kostkę lodu i ostudziła tym zapał jaki miał w głosie.- Jednak tak... ten chłopak jest takim typem by rzucić wszystko dla przyjaciela-dodała spokojnie.

-Łoł... to Twój stróż?-spytał Morty ciekaw.

-Tak, to klasa specjalna, coś jak duchy wyższe, ale bardziej... -Miki nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, mimo że wiedziała jak ono brzmi...

-Przeklęte...-dokończyła za nią srebrnowłosa. Przez to jedno, proste słowo do końca drogi nikt nic nie powiedział. Jednak Morty dotknął  nadgarstka Miki, widząc ze ta spochmurniała, za co dostał lekki uśmiech. Kiedy się jej tak przyglądał gdy była zajęta myślami zrozumiał że też swoje przeszła, ewidentnie jednak nie była uczestniczką turnieju. Wszystko w tej dziewczynie było tak nielogiczne, od jej oczu, poprzez duchy do tego jednego faktu ze nawet on czuł że ma przytłaczające foryoku, a nie bierze udziału, eliminacje i pierwszą rundę przeszłaby grając w angry birds na telefonie...

-Mogę o coś spytać?-zaczął, kiedy byli jeszcze bardziej w tyle. Dziewczyna zamrugała jak by ją wyrwał z transu i spojrzała na niego wyczekująco.-Możesz nie odpowiadać, bo w sumie nie mam prawa do takich prywatnych pytań, ale czemu nie bierzesz udziału w turnieju?-spytał. Zapadła chwila milczenia, przerywana szelestem liści pod ich stopami, już myślał że przegiął, kiedy ta zaczęła się śmiać.

-Już myślałam ze spytasz o rozmiar stanika-powiedziała przez chichotanie, a on prawie się spalił ze wstydu ze to powiedziała, kiedy w końcu umilkła patrzyła w korony drzew z pół uśmiechem. Morty pomyślał że wygląda trochę jak jakiś elf czy nimfa, uświadamiając sobie że dziewczyna nie jest z Japonii, ani nawet z Azji...-Pomimo że jestem tu odkąd mam cztery lata dopiero niedawno wykonałam jedność ducha...-powiedziała, a szok niskiego chłopaka chyba ją aż uderzył bo spojrzała na niego, myślała o czymś i w końcu się znowu odezwała.-Widzisz moja rodzina płaci za mój pobyt tutaj więc Asakurowie nie chcą mnie zbytnio naciskać i to nie tak że całe dnie nic nie robię.-oznajmiła.-Ćwiczę sztuki walki i pewnie sam czujesz że nie mam małego foryoku, nie?-dodała, na co chłopak pokiwał głową, kiedy się przyjrzał jej ręce mógł widzieć zarysowane mięśnie,-Do niedawna nikt poza mną nie widział Leyli i jeszcze jednego ducha, który od naszej jedności siedzi w moim pokoju... okazuje się że widzę więcej niż duchy, parę razy miałam kilka nieprzyjemności i można uznać ze mam traumę, przez co mam niechęć... można to porównać do dziecka które się prawie utopiło i nie chce już wchodzić do wody... Kiedyś opętał mnie duch który był przeklęty i zły, skończyło się to moją niechęcią do wszelkich prób...-objęła się ramionami i szła dalej z chłopakiem, który zatrzymał się i patrzył za nią.-Poza tym-dodała jeszcze i spojrzała za siebie przez ramie.-Ja nie mam nic o co warto walczyć.-powiedziała z fałszywym uśmiechem. Po tych słowach spojrzał powoli na Leylę, która patrzyła dalej bez wyrazu twarzy, ale jej oczy wyrażały troskę, przypominała mu trochę Annę pod tym względem. Szybko dogonił resztę razem z dziewczyną i stanęli przed tunelem.

Morty'emu opadła szczeka. Wyjście było, a wiszący łańcuch miał tabliczkę z zakazem wstępu. Miki znała ten widok za dobrze ze swoich wyjść i codziennych wizyt odkąd Yoh tam wszedł. Kiedy tłumaczono Oyamadzie ze nie może tam wejść kolorowo oka oderwała się ciężko od opierania się o skałę i ruszyła na plażę, Tamao widząc to tylko mentalnie zanotowała by wrócić jeśli będzie się ściemniać, oraz zatrzymaniu Morty'ego który chciał iść za nią.

-Czasem potrzebuje pobyć sama...-powiedziała mu z delikatnym uśmiechem kiedy szli z powrotem do posiadłości.

******

Słońce było już niżej, ale nie na tyle nisko by zaczęła się zbierać. Woda przyjemnie gładziła jej bose stopy, buty trzymała w dłoni, a w uszach miała słuchawki douszne bezprzewodowe i słuchając muzyki chodziła tak. Zatrzymała się jednak i prawie upuściła buty widząc ducha który ostatnio siedział przy jej oknie, gładzącego pysk w pełni wodnego, długiego smoka... Duch miał długie, czerwone włosy, związane ozdobną wstążką w kolorze białym, dwa kosmyki po bokach swobodnie opadały, była blada i ubrana w czerwone spodnie i białe kimono wpuszczone w takowe, była na boso, a na tali miała pasek z sakiewką pełną talizmanów. Była szczupła i wysoka, bez jakichkolwiek butów, jej dłonie gładziły stworzenie, były smukłe, z długimi palcami i lekko długimi paznokciami. Stworzenie zauważyło Miki i zaczęło warczeć, gotowe zaatakować, co spowodowało zaciśniecie zębów u dziewczyny i upadnięciem, cofała się szybko.

-Mizuro spokojnie-kobieta spojrzała na smoka który z szybkością i zwinnością zbliżył się do Usami. Smok momentalnie stanął przed nią i spojrzał do tyłu, na czerwonowłosą. Twarz kobiety była szczupła, tak jak i długa szyja, miała usta różowe niczym kwiat wiśni, mały nosek, piegi na polikach i bystre, wielkie oczy o kolorze rubinów, prosto mówiąc była piękna. Podeszła i pogładziła łeb smoka, uspokajając go. Zadowolone stworzonko skakało w powietrzu w dal morza, aż w końcu podskoczyło i z lekkim falowaniem zniknęło w wodzie.- Wybacz mu, jest dość niespokojny-powiedziała kobieta podając jej dłoń. Niewiele myśląc Mizuki podała jej takową, była zimna w dotyku, ale udało jej się ją podnieść, przez co szybko można było stwierdzić ze jest silnym duszkiem. -Witaj-dodała z uśmiechem.

-No hej....-odparła Miki patrząc niepewnie.-Um... zazwyczaj widzę Cię po domu, co Ty tu...-zaczęła niepewnie.

-Kiedyś byłam tamtejsza uczennicą, ale mnie mnie zabili i przeklęli -wzruszyła ramionami kobieta i wzięła muszlę którą fala przysunęła jej pod nogi. Wzięła ją z uśmiechem i przyłożyła do ucha.-Dbam o stworzenia których zwykli ludzie nie widzą, a szamani unikają-dodała przykładając muszlę do ucha

-Nie dziwie się że ich unikają jak od razu atakują-burknęła Miki zakładając ręce na piersi.

-Też byś atakowała gdyby Ciebie tak raniono-odparła jej kobieta.-Jestem Hinata-oznajmiła jej i podała muszlę. Dziewczyna patrzyła na takową, potem na czerwoną, ta miała zapewniający uśmiech na twarzy, przez co z westchnieniem Miki wzięła skorupę i przyłożyła do ucha. Oczy rozszerzyły się jej i spojrzała w stronę takowej. Delikatne dźwięki lutni i cichy śpiew w języku którego nie rozumiała. Syreni śpiew, tak właśnie mogła to określić, jednak mimo iż nie miała jak tego wiedzieć, to była pewna że to właśnie te stworzenia słyszała. Jej brązowe jasne oczy zalśniły w słońcu, patrząc na kobietę, która się uśmiechała. -Zachowaj ją-dodała znikając gdy się odwróciła. Powoli opuściła dłoń i spojrzała na wodę. Niepewnie podeszła, fale obmywały jej nogi i nogawki na kolanach. Trzymała muszlę i przytuliła ją do piersi. 

Wszystko ucichło, jej oczy stały się puste. Powoli wchodziła dalej, aż do pasa była w wodzie, muszla była włożona w jej bluzkę, wpuszczoną w spodnie. Powolnym ruchem dłoni dotykała wody, przepływała przez jej palce, chłodna, krystaliczna, łeb smoka pojawił się przed nią i obserwował ja.

-Domi-szepnęła imię. Znany jej demon stał za nią i opierał się o jej plecy, nie była zbytnio zaintrygowana, po prostu stała, puki nie usłyszała dalszych słów.

"Leviathan, the King of Envy...

Snake always on duty

Become here, clear the water

from trash and toxins in my order"

Domi patrzyła w szoku jak na karku Miki pojawia się dobrze znany jej symbol, w oddali zauważyła cienkie, łuskowate cielsko z kolcami na grzbiecie, wielki, wodny wąż ukazał swe zimne ślepia tuż przed kobietami, kiedy czarnowłosa nic nie zrobiła poza przyzwaniem swojej kosy, leniwie zabrał głowę i ruszył szybko. Ciało dziewczyny powoli zaczęło opadać na kolana, niechybnie nabrałaby wody w płuca i byłby koniec zabawy, gdyby nie Mizuro. Smok otoczył ją z wdzięcznym wyrazem pyska i przeniósł ją na plaże. 

*****

-Przepraszam, co więcej mam Ci powiedzieć?!-krzyk dziewczyny rozległ się po lesie. Miki biegła za szybko idącą, wściekłą do granic możliwości Tamao.

-CO ROBIŁAS DO TEJ PORY!-odkrzyknęła rózowa.

-No przecież Ci mówię że spałam na plazy!-odparła blondynka.-Tamao, co ja mogłam tam robić?-dodała pytanie.

-A bo ja wiem?! Moja wróżba oszalała! Znalazłam Cię obłożoną złotem i biżuterią! Jak mam Ci wierzyć?-spytała Tamamura zatrzymując się i tupiąc.

-Twoja wróżba oszalała bo chciałaś ją robić mnie, ale ciągle myślałaś o Yoh!-odwarknęła wnerwiona ciągłymi oskarżeniami Miki, Tamao zaniemówiła.-Oskarżaj mnie ile chcesz, jasne zależy Ci na mnie, ale jak na znajomej, nawet kiedy byłyśmy razem ciągle myślałaś o nim, nie pójdziesz ani krok dalej w niczym jeśli nie zapomnisz o tym co Cię trzyma!-dodała wskazując na nią palcem, ominęła ją i poszła dalej. Pierwszy raz aż tak pokłóciła się z Tamao, nie rozumiała co się stało, czuła jak by cała zazdrość która czuła o uczucia różowej do Yoh kiedy były razem wezbrała i rozlała się, jakby jej nie puściła to by kogoś zaatakowała... Objęła się ramionami i szła, a za nią lewitowała Antares, wdzięczna za chwilowe zaćmienie którego dziewczyna doznała.

Tamao podała kolację, Miki zamiast naprzeciwko niej usiadła obok Anny, na przeciwko niskiego chłopaka i w milczeniu jadła. Blondynka uniosła na to jedynie brew, według swoich uznań nie miała powodu się wtrącać puki nie dotknie to jej albo Yoh. Manta czół się dziwnie w takiej ciszy, jak by był w domu... nie za bardzo przepadał za rodzinnymi posiłkami, cóż tutaj było lepiej, ale cisza dzwoniła mu już w uszach. Widocznie nie tylko jemu bo Anna przywołała jakiegoś ducha i słuchała co jej szepcze.

-Wiecie że z morza zniknęło 90% zanieczyszczeń i śmieci?-spytała brązowooka.-Nagle zniknęło tego popołudnia-piła zupę i zerknęła na Miki.

-Jakim cudem?-spytała i ciemna blondynka i Morty. Tamao tylko siedziała w szoku. Anna odstawiła pustą miseczkę i odetchnęła.

-Nikt nie wie-odparła spokojnie, kiedy Manta zaczął mówić naukowe bzdety, a Miki słuchać z uznaniem i ciekawością, spojrzała na ducha opierającego się o drewnianą ścianę, obok otwartego na ogród pokoju, wstała i poszła do takiego, kiedy ten to widział zaczął odchodzić.-Myślę że stąd nas nie usłyszą-powiedziała kiedy doszła za zjawą do linii lasu, obok drugiego budynku.

-Na prawdę masz niepokolei w głowie dziewczynko-powiedziała Antares stając twarzą w twarz z szamanką.

-Nie boję się Ciebie, mogę z łat...-przerwała kiedy jej korale zacisnęły się na jej szyi, tak ze ledwo oddychała.

-Możesz się mieć za pół boga wśród szamanów, ale ani ja, ani Leyla, ani inne duchy kręcące się wokół Miki nie są tylko duszkami Casper'ami które możesz związać czy odesłać koralikami z bazaru-blada twarz i kły czarnowłosej były przed twarzą itako. Potem puściła ją i usiadła na gałęzi drzewa, a ta mogła znowu oddychać. Nieliczne razy kiedy Anna się bała nigdy nie miały związków z jakimkolwiek duchem czy zjawą, ani demonem, które z resztą sama przyzwała, ale teraz było inaczej. Miki nie otoczyła się zwykłymi niskimi demonami, czy zjawami o których opowiadał Yohmei, to były wysokiej rangi, inaczej nie da się tego nazwać, potwory...

-To ona...prawda?-spytała przełykając strach i drżenie głosu. Lodowe i karmazynowe oko skupiły się na niej, powoli znikając za wachlarzem rzęs i bladymi powiekami. Biel ostrych jak brzytwa, zębów jak u piranii zalśniła, łącznie z włosami, niemal pływającymi w powietrzu, tworzyło niepokojący obraz na tle ciemnego lasu.

-Cóż ona o to poprosiła-potwierdziła jej przypuszczenia demonica.-Ale fizycznie nie, po prostu nakarmiła węża-dodała kładąc się na gałęzi, gładząc pień, nagle, bosa stopą. Anna stała zamurowana, od dawna wiedziała ze Miki nie jest tylko szamanką, ale  coś takiego? No jasne przodek by coś takiego umiał, ale ona nie była niczyją reinkarnacją, prawda? Kiedy Anna znowu spojrzała na drzewo, kobiety już nie było, a Miki szła przez patio w stronę swojego pokoju. 

Ciemna blondynka pożyczyła Mortiemu swój laptop i kiedy wracała ponownie do swojego pokoju by wziąć kąpiel i iść w końcu spać, nie mogła otrząsnąć się z uczucia że musi coś jeszcze zrobić w bibliotece. Uczucie nie znikało, mimo że obeszła pokój z cztery czy pięć razy, przejrzała każdy tom i zeszyt, nawet pergamin, który tam był, ale dalej nie znalazła tego co szukała... a czego w ogóle szukała? Frustracja kopnęła ją w końcu w kostkę i uderzyła w najbliższą ścianę, słysząc głuche odbicie spojrzała na takową i zaczęła powoli stukać, natrafiła w końcu na wgłębienie by przesunąć drzwi i weszła. Powinna to robić? Nie, ale co się może stać? Powoli schodziła po niedługich schodach. Wyjęła telefon i włączyła latarkę rozglądając się i stając po chwili twarzą twarz z portretami... Poprzedni członkowie rodziny Asakura, pierwszy przodek, Hao Asakura i obok...ona... Dziewczyna z plaży, ta która zawsze jest w jej pokoju.... Patrzyła na nią z płótna, uśmiechając się, stojąc tuż za pierwszym Hao, z ręką na jego ramieniu... Patrzyła tępo, puki nie usłyszała czyiś kroków. Szybko wyłączyła latarkę i schowała się w zagłębieniu obok wielkiego portretu. Osoba niosła pochodnie, dzięki czemu widziała że to Yohmei, rozejrzał się nerwowo i poszedł dalej, delikatnie chyląc głowę przed portretem który przed chwila oglądała. Kiedy odszedł coś spadło jej w ręce, jednak nie miała czasu by sprawdzić co to, bo szybko uciekła i zamknęła się w swoim pokoju.